Od czasu, gdy Apple przyznał, że celowo spowalniał starsze urządzenia, minęły już 3 lata. mimo to afera ciągle trwa. Firma zaproponowała jednak ugodę, więc sprawa może wreszcie znaleźć swój finał. Problem w tym, że rekompensata jest raczej skromna.
Spowolniony telefon, dłuższa żywotność?
W 2017 r. firma wypuściła, wydawałoby się, standardową aktualizację iOS. Niedługo potem musiała rozpatrzyć tysiące skarg. Użytkownicy zauważyli bowiem, że po zainstalowaniu najnowszego oprogramowania urządzenia działają wolniej. Pod koniec roku Apple przyznało, że rzeczywiście – aktualizacja miała na celu spowolnienie smartfonów. Firma tłumaczyła, że było to działanie, które miało wydłużyć żywotność akumulatorów w modelach, których aktualizacja dotyczyła.
Oczywiście mało kto uwierzył temu tłumaczeniu, a cała akcja zostawiła dużą rysę na wizerunku Apple. Konsumenci są przekonani, że spowolnienie starszych urządzeń miało zachęcić użytkowników do wymiany modelu na nowszy.
Skromna ugoda Apple
Firma nie była bierna wobec kryzysu. Wprowadziła systemową funkcję, która miała zapobiec spowolnieniu sprzętu w przyszłości i zaoferowała możliwość tańszej wymiany baterii. Mimo to gigant ciągle zmagał się z pozwami zbiorowymi, a niektóre z nich trwają do dzisiaj.
Z najnowszych informacji wynika, że Apple zaproponował ugodę. Firma miałaby wypłacić rekompensatę w zamian za celowe spowolnienie telefonu. Jej wysokość wynosiłaby ok. 25 dol. za smartfona, przy czym ostateczna wysokość ma zależeć również od ilości złożonych wniosków. W sumie Apple chce przeznaczyć na rekompensaty od 310 mln do maksymalnie 500 mln.
Ugoda miałaby dotyczyć wszystkich byłych i obecnych posiadaczy iPhone 6, 6 Plus, 6s, 6s Plus, 7, 7 Plus i SE z iOS 10.2.1 oraz iPhone 7 i 7 Plus z iOS 11.2. Na razie rozpatrywana jest przez sąd.
Zobacz też: Koronawirus uderzył w Apple. Gigant może mieć problemy